wtorek, 18 maja 2021

Transpłciowość w oczach matki



"Tak to już jest" Laurie Frankel

Zacytuję autorkę:

"Pisanie książki przypomina gotowanie zupy. podstawę stanowi bulion złożony w całości z fikcji. na przykład mam tylko jedno dziecko, nie pięcioro i nie jestem lekarką, a na widok skaleczenia po zacięciu się papierem Robi mi się słabo. następnie do tego wymyślonego rosołu dodajemy odrobinę odszukanych faktów, drobinki wspomnień z dzieciństwa, garść przesmażonych rozmów z placu zabaw, kilka kawałków, których początkowo nie planowaliśmy ale okazały się konieczne do wzbogacenia smaku i wreszcie drobno posiekane fragmenty własnego życia. gotujemy na wolnym ogniu, aż składniki zmiękną i przyjdą wzajemnie swoimi smakami, nabierając nowej jakości. tak pichci się literaturę. trochę z myśleń, trochę życia, 100% prawdy.
Chciałabym, żeby moje dziecko - wszystkie nasze dzieci - dorastało w rzeczywistości, w której może być tym kim chce i rozwijać się otoczone miłością, szczęściem i uznaniem. Pragnę by moje dziecko - wszystkie nasze dzieci - miało do wyboru więcej możliwości, więcej ścieżek przez las, więcej wersji tego, co normalne, więcej bezwarunkowej miłości. kto by tego nie chciał? "
Ta książka stoi na pierwszym miejscu wśród książek, które wycisnęły ze mnie najwięcej łez wzruszenia. Właściwie miałam wrażenie, że ciągle ryczę.
To bardzo piękna, ciepła opowieść o rodzinie, która z całym sił starała się trzymać razem, być dla siebie oparciem i walczyć za każdego członka rodziny. To powieść o dojrzewaniu zarówno dzieci jak i rodziców. O tajemnicy, która wpływa na wszystkich: buduje i rujnuje. W końcu to piękna baśń o świecie, w którym można być kim się tylko chce.
To 455 stron, które czyta się zdecydowanie za szybko!

Wejdźmy do Nowego wspaniałego świata



 "Nowy wspaniały świat" A. Huxley

Klasyka gatunku. Znane, a nawet ostatnio ekranizowane (Netflix). Napisana w 1931 roku. Cały czas jestem w szoku, jak bardzo wyobraźnia autora posunęła się, po części wybiegając w przód a po części w fantazjowaniu. W nowym, wspaniałym świecie najważniejsza jest stabilność, szczęśliwość i warunkowanie. Na jakiekolwiek przykrości najlepsza jest soma (narkotyk rozdawany na każdym kroku) a słowo "matka" powoduje zażenowanie. Świat, w którym dzieci są wybutlowane a związki nie do pomyślenia, bo przecież "każdy jest dla każdego".
Spodziewałam się buntu, oddziałów szturmowych i ogólnego rozpierdolu a dostałam rozprawkę filozoficzną. W takiej antyutopii nic się już nie da zrobić. Można zażyć somy i nie myśleć za wiele.
Autor w dość oryginalny sposób zestawia ze sobą porządek świata oparty na wysoko rozwiniętej cywilizacji i odejściu od wszystkiego, co powoduje cierpienie (nawet starość wyeliminowano, sztuka została sprowadzona do przyjemnych dla zmysłów gniotów reprezentujących "nic" a różnice międzyludzkie do kast odpowiednio warunkowanych) a światem jednostki, niezrozumiałego, o niewyobrażalnie romantyczno-religijnych wyobrażeniach na temat miłości, świata ogólnie, wypaczony Szekspirem i mixem różnych religii, jakie na przestrzeni czasu zdążyły się w Rezerwatach nieurodzaju i Dzikich wykształcić.
Ciekawa wizja. Niepokojąca. Nierealna. Jak na sci-fi przystało.

piątek, 17 sierpnia 2018

"Nic nie jest tak ulotne jak pamięć dziecka"


Mama kłamieMichel Bussi


O książce dowiedziałam się przypadkiem, urywkiem. W radiu usłyszałam zajawkę książki, ale nie zdążyłam usłyszeć tytułu ani autora. Do mojej chłonnej świadomości dotarło, że pojawiła się na rynku wydawczym książka o dziecku, które twierdzi, że mama, która go przyprowadza i odbiera ze szkoły to nie jest jego prawdziwa mama. Wspomnienia zacierają się w trzyletnim dziecku, mieszają z fantastycznymi wyobrażeniami a sklecić w sensowną całość próbuje zaangażowany psycholog przedszkolny.

Z wcześniejszych recenzji wiadomo, że temat porwań w jakiś sposób mnie uwrażliwia, więc zapragnęłam przeczytać tą książkę. Szukałam jej przez wiele miesięcy, aż któregoś dnia zupełnie przypadkiem zobaczyłam ją na Nadmorskim Plenerze Czytelniczym w Gdyni. Wieczorem rozpoczęłam swoją przygodę a następnego dnia ją zakończyłam. Z pełnym sukcesem i pełną satysfakcją.

Istotnie, książka opowiada o około trzyletnim dziecku, które próbuje wydobyć ze swojej pamięci prawdziwą mamę, jednocześnie czerpać radość z rzeczywistości, która go otacza. O wspomnieniach przypomina mu mały pluszak, Guti, który chowa w sobie wiele tajemnic zaszyfrowanych w warstwie metaforycznej. Wiele zawiłości psychologicznych tłumaczy psycholog, który zajmuje się chłopcem i walczy o jego prawdę – szuka wsparcia w pani komendant.

Powieść francuskiego pisarza, Michela Bussi, zachwyca wielowątkowością – w wielu recenzjach spotkałam się ze zdaniem, że można tam spotkać wręcz natłok wydarzeń, bohaterów i skomplikowanie fabuły, ja jednak uwielbiam, kiedy książka z początku wydaje się poplątana jak makaron na spaghetti, pod warunkiem, że ostatecznie wszystko się z sobą zawiązuje, wyjaśnia i staje się klarowne i przede wszystkim: zaskakujące.


Powieść "Mama kłamie" skłoniła mnie do refleksji dotyczącego poświęcenia. W książce przewija się kilkoro rodziców, którymi kierują różne uczucia, różne motywy. Są tacy, którzy dziecko traktują jak przepustkę lub raczej - wymówkę; są tacy, którzy swoją miłością obdarzają nie dziecko, lecz jego wyobrażenie o nim... I jest matka, która wie, że miłość to dobro. To nie chwilowe zachcianki, zaspokojenie własnych potrzeb (o tym mówi ostatnia scena, która dla wielu nie jest zbyt jasna, wręcz jest oderwana od całości - moim zdaniem pokazuje miłość do dziecka jako cel a nie dopełnienie swojego życia). Matka - która by chronić dobro dziecka decyduje się na misterny plan, niezwykle kreatywny a jednocześnie niebezpieczny. 

czwartek, 26 lipca 2018

Książki dla Blogerek (i Blogerów) od Wydawnictwa Wymownia

W dzisiejszym wpisie zachęcę Cię do wzięcia udziału w akcji, którą przygotowała Barbara Celińska, właścicielka wydawnictwa i biura tłumaczeń oraz copywriting'u Wymownia.





Jak sama pisze:

Akcję organizuje Wydawnictwo Wymownia po to, by podarować Wam prezent i dzięki temu wspierać  blogowanie oraz czytelnictwo. Zapraszamy do udziału właśnie Was, Drogie Blogerki i Blogerzy, gdyż lubicie słowa – przecież dlatego właśnie piszecie swoje blogi i czytacie cudze!

Pierwsza edycja akcji obejmowała przekazywanie Wam w prezencie ebooków. Druga edycja, trwająca od wakacji 2018 obejmuje nie tylko ebooki. Oprócz książek, będę się z Wami dzielić również wiedzą dotyczącą skutecznego blogowania, doskonalenia bloga po to, by w przyszłości móc na przykład nawiązywać dzięki niemu cenne współprace z firmami.





środa, 18 lipca 2018

„Nikt nie widział, nikt nie słyszał...”




W moje ręce trafiła książka pt. Nikt nie widział, nikt nie słyszał...” Małgorzaty Wardy. W chwili sięgania po książkę wiedziałam o niej tyle, co pokazała mi okładka: książka o zaginionym dziecku. 

Jest w tej książce kilka rzeczy, które sprawiło, że nie mogłam się od niej oderwać. Nawet wtedy, gdy zegar wybijał pierwszą w nocy a ja rano musiałam wstawać do pracy. Nie było ze mną kontaktu od pierwszej do ostatniej strony książki. Dawno nie czułam się tak pochłonięta literaturą. 
Miejsce. Autorka jest z Gdyni i to właśnie tam umiejscowiła akcję główną. Częściowo również w Paryżu, ale to gdyńskie okolice opisuje w taki sposób, że jestem w stanie je zidentyfikować, ponieważ to również moje miasto. 
Czas. Mamy do czynienia z licznymi retrospekcjami i przejściami między czasem, miejscem a nawet bohaterami. To nadaje szybki i zwarty rytm akcji. Jak cykający zegar, od którego wiele zależy.
Akcja. Nie lubię opisywać wydarzeń, jakie mają miejsce w książce. Wolę zachęcić czytelnika do książki moimi subiektywnymi wrażeniami, więc spróbuję nie opowiedzieć zbyt wiele, a jednak nakreślić sytuacje. Autorka na początku wspomina, że jej inspiracją była głośna historia dziewczynki, która w wieku dziesięciu lat została porwana i przetrzymywana przez chorego człowieka. Wybudował dla niej pomieszczenie pod piwnicą i sprawował nad nią władzę aż do jej ucieczki, osiem i pół roku później. Kilka miesięcy temu dane mi było obejrzeć film, który wyprodukowano zgodnie z jej wskazówkami. Wstrząsnął mną. W książce Małgorzaty Wardy można odnaleźć ślady tamtej historii. I nie tylko. Porwania z udziałem dzieci zdarzają się znacznie częściej niż przypuszczamy. Cierpi na tym nie tylko ofiara, ale całe otoczenie. Autorka opisuje to cierpienie. I robi to tak, że nie można się od tego obrazu odwrócić.

Biorę udział w akcji #WyPożyczone :)