Uratuj mnie, Rachel Reiland
Opowieść o złym życiu i dobrym psychoterapeucie
Z opisu książki dowiadujemy się, że jest to „przewodnik dla
osób cierpiących na pograniczne zaburzenia osobowości. Prawdziwy dar niebios
dla ich najbliższych”.
Z żadnym z tych słów się nie zgadzam.
Owszem, poznajemy Rachel, kobietę bliską trzydziestki, żonę
i matkę dwójki dzieci, która ma ogromne problemy ze sobą, które są uznawane za
zaburzenia typu borderline (borderline personality disorder). Jesteśmy
świadkami przełomu w jej życiu – hospitalizacje, leczenie, dojrzewanie
umożliwione dzięki terapii. To trudna droga ku zrozumieniu siebie i zmiany
zachowania.
Jest to tendencyjna opowieść o tym, jak z nieprawidłowego
funkcjonowania w społeczeństwie kobieta o usposobieniu rozkapryszonego dziecka
przeobraża się w przykładną pacjentkę, która odbudowuje swoje życie począwszy
od dzieciństwa, ukryte pragnienia, potrzebę ojcowskiej miłości i akceptacji ze
strony rodziny. Całość jest zapisem trudnej drogi ukończonej cudownym
uzdrowieniem i ułożeniem sobie życia przez Rachel.
Zdecydowanym pozytywem tej książki jest wiek bohaterki –
pacjentki. Dotychczas książki o podobnej tematyce zdominowane były przez
nastolatki. Odbiorcami tych pozycji więc były osoby młode. Niewiele jest
książek poruszających tematy zaburzeń i chorób psychicznych w wieku dojrzałym.
Dzięki temu książka zyskuje szersze grono czytelników.
Zaś słabą stroną książki jest uporczywe nazywanie
pogranicznego zaburzenia osobowości chorobą. Wielokrotne dywagacje bohaterki na
temat choroby i jej przebiegu irytują tych, którzy rozróżniają chorobę od zaburzenia.
Nie twierdzę, że zaburzenie jest czymś łatwiejszym, w żadnym wypadku nie
umniejszam znaczenia zaburzeniom, które zazwyczaj leczy się dużo trudniej niż
choroby. W przypadku chorób stosuje się farmakologię, w przypadku zaburzeń
farmakologia jest jedynie dodatkiem, najważniejsza jest zaś terapia. Często
żmudna, wyczerpująca i droga, jak w wypadku Rachel Reiland. Terapia zakłada
specyficzną relację między pacjentem i terapeutą, co doskonale obrazuje Uratuj mnie. Rachel na zmianę idealizuję
i dewaluuje swojego terapeutę, co jest specyficzne dla borderline. Już sam
tytuł jest prośbą skierowaną właśnie do owego terapeuty – człowieka niezwykle
opanowanego, cierpliwego i rozsądnego. Niemal od początku wciela się w dobrego
ojca, który szafuje takimi słowami, jak „miłość, troska, opieka i dobroć”.
Sprawia wrażenie, jakby otaczając Rachel opieką i miłością rekompensował jej
trudne dzieciństwo. A wszystko to za 120 dolarów za sesję.
Jestem przeciwna idealizowaniu kogokolwiek i choć rozumiem
wdzięczność głównej bohaterki do swojego terapeuty to uważam, że ta relacja
była przekoloryzowana. Założenie było dobre: terapeuta pełni funkcję drogowskazu,
kogoś, kto wskazuje drogę, Doktor Padgett, mimo prób odgrywania roli „czystej
kartki” staje się światłem w życiu Rachel. Kimś najważniejszym, komu zaufała i
powierzyła swoje życie. Z czasem, na szczęście, zaczyna samodzielnie się
poruszać w świecie realnym, lecz nie jest to już zbyt dokładny zapis. W
historii zabrakło momentu wychodzenia ze skorupy zaburzeń. Myślę, że pominięto
ważny komponent terapii. Zabrakło też szczegółów z życia rodzinnego Rachel. Być
może chroniła swoją prywatność w ten sposób, co trochę kłóci się z ideą książki
– dlatego też nie zgadzam się z twierdzeniem, że książka ta jest „darem niebios
dla najbliższych”. Czy w takim razie „najbliżsi” mają liczyć na to, że w życiu
zaburzonej osoby pojawi się rycerz na białym koniu… pardon, doktor w białym
kitlu za jedyne 120 dolarów za sesję? Współczesny czarodziej, który poprowadzi
przez krainę niezrozumienia, oświetli drogę i poprowadzi do szczęśliwego
zakończenia. Całość zbyt słodko pachnie.
Niestety rzeczywistość jest dużo bardziej prozaiczna, a
wiele osób z pogranicznym zaburzeniem osobowości nie ma szansy trafić na „idealnego”
terapeutę, który wcieli się w rolę dobrego i kochającego rodzica. Dobrze, jeśli
osoby zaburzone trafią na terapeutów, którzy wysłuchają ich problemów i wskażą
konkretne rozwiązania, nauczą nowych schematów myślowych i pomogą zapanować nad
impulsami.
Książka jest zaopatrzona w informacje dotyczące borderline i
odnośniki, publikacje i książki poruszające tą kwestię. Dużym mankamentem ze
strony polskiego wydawcy jest pominięcie polskich stron poświęconych
zaburzeniom osobowości, których posiadamy w Internecie całkiem sporo.
Mimo to uważam, że takie książki są potrzebne po to, by
budować świadomość ludzi czym są zaburzenia psychiczne, jak ciężko z nimi
walczyć – ale i pokazać, że taka walka może być zakończona sukcesem.
Więcej informacji nt. zaburzenia osobowości z pogranicza można znaleźć tutaj:
Recenzja, ktora spokojnie mona nazwac strzalem w dziesiatke. Jako osoba, ktora przeczytala te pozycje, oraz majaca bezposrednio stycznosc z osoba cierpiaca na BPD a nawet sama majaca podejrzenie takich zaburzen- w pelni zgadzam sie z Autorka recenzji. Po prostu przeslodzone, cud za 3 sesje w tygodniu. I faktycznie, prawie zupelnie nic na temat rodziny. Wszystko prawie tylko i wylacznie o samej Rachej i jej "ukochanym" terapeucie, ktory moim osobistym zdaniem przekroczyl granice pacjent-terapeuta, przez co zachowal sie kompletne nieprofesjonalnie. I byc moze (mowie "tylko" byc moze) terapia trwala az tak dlugo i Pan Doktor calkiem niezle sobie na naszej Rachel zarobil.
OdpowiedzUsuńBrawo dla Autorki recenzji za utrzymanie dystansu, ktorego zapewne gospodynie domowe beda w przypadku tej tkliwej ksiazki zupelnie pozbawione.
Very nice post. I just stumbled upon your blog and wished to
OdpowiedzUsuńsay that I've truly enjoyed surfing around your blog posts. After all I will be subscribing to your feed and I hope you write again very soon!
Here is my webpage ; Instalator Poznań