„Mama kłamie” Michel Bussi
O książce dowiedziałam się przypadkiem, urywkiem. W radiu
usłyszałam zajawkę książki, ale nie zdążyłam usłyszeć tytułu ani autora. Do
mojej chłonnej świadomości dotarło, że pojawiła się na rynku wydawczym książka
o dziecku, które twierdzi, że mama, która go przyprowadza i odbiera ze szkoły
to nie jest jego prawdziwa mama. Wspomnienia zacierają się w trzyletnim
dziecku, mieszają z fantastycznymi wyobrażeniami a sklecić w sensowną całość
próbuje zaangażowany psycholog przedszkolny.
Z wcześniejszych recenzji wiadomo, że temat porwań w jakiś
sposób mnie uwrażliwia, więc zapragnęłam przeczytać tą książkę. Szukałam jej
przez wiele miesięcy, aż któregoś dnia zupełnie przypadkiem zobaczyłam ją na Nadmorskim Plenerze Czytelniczym w Gdyni. Wieczorem rozpoczęłam swoją przygodę a następnego dnia ją zakończyłam. Z
pełnym sukcesem i pełną satysfakcją.
Istotnie, książka opowiada o
około trzyletnim dziecku, które próbuje wydobyć ze swojej pamięci prawdziwą
mamę, jednocześnie czerpać radość z rzeczywistości, która go otacza. O
wspomnieniach przypomina mu mały pluszak, Guti, który chowa w sobie wiele
tajemnic zaszyfrowanych w warstwie metaforycznej. Wiele zawiłości
psychologicznych tłumaczy psycholog, który zajmuje się chłopcem i walczy o jego
prawdę – szuka wsparcia w pani komendant.
Powieść francuskiego pisarza, Michela
Bussi, zachwyca wielowątkowością – w wielu recenzjach spotkałam się ze
zdaniem, że można tam spotkać wręcz natłok wydarzeń, bohaterów i skomplikowanie
fabuły, ja jednak uwielbiam, kiedy książka z początku wydaje się poplątana jak
makaron na spaghetti, pod warunkiem, że ostatecznie wszystko się z sobą
zawiązuje, wyjaśnia i staje się klarowne i przede wszystkim: zaskakujące.
Powieść "Mama kłamie" skłoniła mnie do refleksji dotyczącego poświęcenia. W książce przewija się kilkoro rodziców, którymi kierują różne uczucia, różne motywy. Są tacy, którzy dziecko traktują jak przepustkę lub raczej - wymówkę; są tacy, którzy swoją miłością obdarzają nie dziecko, lecz jego wyobrażenie o nim... I jest matka, która wie, że miłość to dobro. To nie chwilowe zachcianki, zaspokojenie własnych potrzeb (o tym mówi ostatnia scena, która dla wielu nie jest zbyt jasna, wręcz jest oderwana od całości - moim zdaniem pokazuje miłość do dziecka jako cel a nie dopełnienie swojego życia). Matka - która by chronić dobro dziecka decyduje się na misterny plan, niezwykle kreatywny a jednocześnie niebezpieczny.
Oo, brzmi bardzo ciekawie. Lubię powieści z nutą psychologii, a co dopiero, gdy jest w nich zagadka do rozwiązania. Dziękuję za recenzje, chętnie zapoznam się z to książką jak będzie okazja ku temu :)
OdpowiedzUsuńnie mam dzieci, ale wiem,że pamiętają wszystko
OdpowiedzUsuńBardzo lubię kryminały. Z przyjemnością przeczytam.
OdpowiedzUsuńWitam.książka bardzo ciekawa.Sama bym chciała przeczytać temat bardzo ujmujący i interesujący.Recenzja książki bardzo mnie zaciekawiła
OdpowiedzUsuńWitam.Książka bardzo ciekawa z pewnością bym chciała przeczytać
OdpowiedzUsuńOoo nie wiedziałam, że znajdziemy tutaj kilka rodzuców. Mam zamiar w przyszłości zajrzeć
OdpowiedzUsuń