czwartek, 17 lutego 2011

Nigdziebądź, Neil Gaiman

Moje pierwsze spotkanie z Gaimanem odbyło się przed telewizorem, podczas oglądania Karoliny. Przepiękna historia, pozytywne wrażenia. Ale jako wyjadacz, wyżeracz literek, słów, zdań i akapitów postanowiłam sięgnąć po książkę. Trafiłam na Nigdziebądź, jedyna książka, którą udało mi się kupić przed świętami dla przyjaciółki (wiadomo, że prezenty dla przyjaciół często krążą i można z nich skorzystać w terminie późniejszym, dlatego chyba przyjaciołom kupujemy książki takie, jakie samemu chciałoby się przeczytać). Moja przyjaciółka rozprawiła się z tą pozycją w ciągu jednego wieczora. Mnie także nie zajęło to więcej czasu. Oczywiście prócz wartkiej akcji i specyficznej cechy „szybko-czytającej” książki, ma ona więcej walorów.
Samo nazwisko Neila Gaimana zwiastuje sukces wydawniczy, tym samym czytelniczy. Nie trzeba go dodatkowo promować, jego wyobraźnia i talent zrobiły to za niego. Mnie pozostaje zrecenzować książkę.
Poznajemy młodego człowieka, Richarda, który wybiera się w podróż do Londynu. Pierwsza scena jest symboliczna i przygotowuje czytelnika na dalsze, tajemnicze wydarzenia. Niestety – tajemnicze nie oznacza zaskakujące. Stwierdzę nawet, że po zapoznaniu się z konwencją autora, jego stylem, gdzieś w połowie książki przestała ona mnie zadziwiać. Być może doświadczenie z tego typu literaturą nauczyło mnie szukać odpowiedzi nieco abstrakcyjnych, co dawało świetne rezultaty w przypadku tej lektury.
Od zawsze ludzkość fascynowała się mrokiem. Kojarzono go ze światem podziemnym (bliżej mu do Hadesu niż kanalizacji, z kolei Hades byłby zbyt niebezpieczny – można by się otrzeć o mity, które zaburzałyby strukturę powieści). Mamy więc kanalizacje, stacje metro, labirynty. Czające się potwory, tajemne znaki, skomplikowane postacie. Te ostatnie są naszkicowane, jakby niedokończone (na przykład Markiz De Carabas - jest postacią niezwykle ciekawą, jednak większość jego atrybutów jest niewytłumaczonych, to jak dostać ciastko ale nie wiadomo skąd … ).  Z kolei jedna z ciekawszych postaci – Anioł Islington mógłby być bardziej wyrazisty. Niektóre z postaci z kolei są stereotypowe - Jessica, narzeczona Richarda - to dystyngowana panna, której zależy na wizerunku, dobrach materialnych i karierze. Podobnie stereotypowa jest Przewodniczka - Wampirzyca? Jedna z sióstr ciemności.
Są to jednak subiektywne odczucia prostego czytelnika ;)
Niemniej, książkę czyta się „jednym tchem”, nie ważne w jakim wieku (teoretycznie jest to lektura przeznaczona dla młodzieży). Uważam, że dobra fantastyka otwiera swe wrota dla ludzi świadomych, bez względu na wiek. Przecież wiek to metryka, liczy się stan ducha…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ślicznie dziękuję za komentarz,
proszę, zostaw swoje imię lub nick, bym, wiedziała komu podziękować :)