poniedziałek, 28 lutego 2011



Kinga Dunin, Tabu, Obciach

Obie książki zostały wydane pod koniec lat 90. Prawdopodobnie w tym czasie obie przeczytałam, bo poszczególne sceny były mi znane. Jednak teraz, jako bardziej świadoma czytelniczka, podeszłam do nich bez nastoletniej fascynacji. Za to odkryłam, jak wiele w moim światopoglądzie zaszło zmian.
Tabu jest pierwszą częścią, w której poznajemy rodzinę Szumskich, szczególnie psychikę starszego dziecka – Marty. W tej części skupiamy się na rodzącym uczuciu Marty do kuzyna i konsekwencji tego uczucia. Poboczne wątki są okazją do przemycenia ideologii, poglądów prawdopodobnie samej autorki. Karzą one zastanowić się nad tematem religii, szczególnie tej na co dzień, stawiającej pytania aktualne: komunia chłopca, niepraktykujący rodzice, katolicka reszta rodziny, ich intelektualne boje o słuszność sprawy. Szczególnie trudne, gdy cała prawda Marty i Marka, kuzyna, wychodzi na jaw.
Druga część, w której również występuje rodzina Szumskich, jest bardziej rozproszona, jakby autorka chciała na raz za dużo tematów poruszyć. Odtrącenie miłości, wizja homoseksualizmu Marty, niespełnione uczucie kolegi Marty do niej samej, imprezy, alkohol, czerwona sukienka, przyjaciółka feministka, która pragnie zwojować świat, który wcale tego nie potrzebuje, zdrada ojca, wreszcie gwałt i straszliwa kara… Wszystko to, w stylu Dunin, owiane filozoficznym kadzidłem. Jedyne co mnie zaskoczyło w drugiej części to nagła śmierć. Nie spodziewałam się, że ta książka, i to na ostatnich stronach, nabierze takiego charakteru, takiej rysy.
Dzięki mottom, poprzedzającym każdy rozdział, które zaczerpnięte były z Muminków oraz Świetlickiego, zaczęłam się zastanawiać nad mityczną matką. Ze wszystkich poruszanych problemów w części drugiej, ta jedna najbardziej zapadła mi w pamięć. Każdy z nas potrzebuje ciepła i troski mitycznej matki, którą tutaj nazywa się Mamą Muminków. Taką, która każdą burzę rozgromi, która na nieszczęście i smutki – naleśniki przygotuje. Lecz, wg. Est, przyjaciółki – feministki Marty – wszyscy pragniemy mityczną matkę, lecz która z nas chciałaby wejść w jej rolę? Przecież ktoś musi usmażyć stos naleśników… Dlatego może, w naszym realnym życiu, takich matek nie ma. O czym doskonale mówi Alice Miller w książce Bunt ciała. Rozprawia się w niej ze stereotypami mitycznej matki, co świetnie koresponduje z książką Kingi Dunin.
Polecam obie części nastolatkom, które przewartościowują wszystkie swoje poglądy. A także rodzicom, by trochę przybliżyć (przypomnieć?) im świat młodości. Szczególnie z tym, co nie uniknione, co tylko można złagodzić. Zapewne za pomocą naleśników. I rozmowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ślicznie dziękuję za komentarz,
proszę, zostaw swoje imię lub nick, bym, wiedziała komu podziękować :)