poniedziałek, 2 stycznia 2012

zgroza w grozie gryzie


 

15 blizn

 
Antologia opowiadań mistrzów krajowej i zagranicznej sceny horroru brzmi dumnie i wyjątkowo dużo się od niej wymaga. Czytelnik sięgający po taki zbiór domaga się piętnastu wybuchów, prawdziwych fajerwerków. Najlepiej takich, które pozostawią blizny.

Zdecydowanym pozytywem antologii wydawnictwa Replika są niepublikowane wcześniej w Polsce opowiadania. Kilka świetnych nazwisk, rewelacyjna okładka i niezwykle zachęcający tekst z tyłu książki. Nie jest to pierwsza książka z tej serii – po sukcesie z „11 cięć” wydawnictwo zdecydowało się na „15 blizn” – więcej opowiadań, więcej horroru!
Z entuzjazmem zatopiłam się w świat pełen grozy, krwi, intryg i szaleństwa… Wyszłam z niego lekko oszołomiona, lecz nie do końca zachwycona.

Dobór nowel jest zdaje się przypadkowy lub (jak wolę sądzić) kierowany popularnością nazwisk. Niestety większość nazwisk kompletnie nic mi nie mówiło. Dwa z nich zrobiło na mnie wrażenie (wspaniałe opowiadanie Aleksandry Zielińskiej i Stefana Dardy), dwa znane mi Wielkie Nazwiska: Masterton i Joe Hill. Szczerze mówiąc zawiodłam się na Mastertonie, zaś mile zaskoczył mnie Joe Hill, który technicznie się wyłamał i skonstruował swoje opowiadanie na zasadach, na jakich działają portale społecznościowe. Odpowiednio zbudował nastrój i z każdą kolejną „twiterrową wiadomością” dawkował napięcie.

Wrócę do tekstów, które są moimi faworytami: „Spójrz na to z drugiej strony” Stefana Dardy oraz „Ostatnie kuszenie Ewy Betulew” Aleksandry Zielińskiej. Pierwszy jest historyjką o młodym, trochę znudzonym sobą małżeństwie. „Przyjaciółka” rodziny postanawia ukarać żonę za jej zachowanie… Doskonale nakreślona atmosfera, szybkość akcji, rewelacyjnie zaskakujące zakończenie!
Drugie opowiadanie jest, moim zdaniem, inspirowane „Zbrodnią i karą” Fiodora Dostojewskiego i „Mistrzem i Małgorzatą” Bułhakowa. Od początku dozowane są czytelnikowi emocje skrajne: od żalu i uczucie niesprawiedliwości po zaskoczenie, litość i satysfakcję. W tym opowiadaniu sam Diabeł występuje w roli nauczyciela i sędziego…

Niestety w antologii można się natknąć również na kompletny niewypały, które ani nie straszą, ani nie bawią. Nie wywołują żadnych emocji, co powinna robić literatura. Zwłaszcza literatura grozy. Takim opowiadaniem jest „Pokój z widokiem na koniec” Dawida Kaina. Bogaty i znudzony twórca gier pragnie się wyrwać rutynie i szuka sposobu, by w końcu „coś poczuć” i „wyładować napięcie”. Jedyne, co w tym tekście jest koszmarne to jego przewidywalność.
Jeszcze jednym opowiadaniem – klapą był „Czym jest jasnookie dziecko?” Pawła Palińskiego. Zdecydowanie najbardziej niezrozumiały tekst z całej książki. Prócz festiwalu obrzydliwości, tekst jest po prostu nudny. I oczywiście nie odpowiada na pytanie zawarte w tytule.

Za to zdecydowanie najzabawniejszym i najbardziej odpowiadający mojej wizji gatunku grozy jest opowiadanie „Opowieść z Owczej Łąki” Jacka Ketchuma. Autor na wstępie przedstawia swojego bohatera, którego można spotkać w innych jego książkach. Mówi o nim, że jest jego „alter ego w krzywym zwierciadle”, dalej „Stroup szalał na łamach różnorakich magazynów dla mężczyzn, szlajał się po ciemnych ulicach Nowego Jorku, chlał szkocką i pakował się do łóżka każdej napotkanej kobiecie. Czasem coś pisywał, częściej ze skutkiem gorszym niż lepszym. Gościa nie da się lubić, bo niby jak? Zapijaczona morda, pogarda w oczach, wieczny cynizm”. Idealna postać! Bawi, wkurza, w końcu ma się ochotę go kopnąć w tyłek lub udusić za pomocą pierwszego lepszego bohatera. Ale nic z tych rzeczy! Ketchum nie daje czytelnikowi tej satysfakcji, zaskakuje go i sprawia, że po dotarcia do końca szczęka opada z wrażenia.

Ogólnie rzecz ujmując, nie żałuję, że poświęciłam czas i uwagę tej książce. Dzięki niej trafiłam na nazwiska, którym przyjrzę się bliżej. Jak również na takie, którym przyjrzeć zdecydowanie się nie zdecyduje. I będę czekać na kolejną książkę z tej serii.

Moja ocena: 4/6

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Replika i magazynowi „Płyń pod prąd”.

1 komentarz:

  1. Horror to jeden z moich ulubionych gatunków. tak jak mówisz, tę nazwiska potrafią przyciągnąć, okładka rewelacyjna, tytuł też niczego sobie. Szkoda że ten Masterton jak mówisz to taki niewypał. Jedak jeśli będę miał okazję to sięgnę:)

    OdpowiedzUsuń

Ślicznie dziękuję za komentarz,
proszę, zostaw swoje imię lub nick, bym, wiedziała komu podziękować :)