niedziela, 18 lipca 2010

To, co najważniejsze...


Zabić drozda, Harper Lee

Sięgnęłam po tą książkę z czystej przyjemności. Pamiętając film (uhonorowany Oskarem), który oglądałam kilka lat temu, byłam pewna czego mogę się spodziewać a mimo to, zupełnie mnie zaskoczyła. Po raz kolejny książka okazała się dużo lepsza niż film.
Autorka, wcielając się w małą dziewczynkę – Skaut - opisuje wydarzenia w małym miasteczku w latach trzydziestych XX wieku. Jesteśmy tym samym świadkami wydarzeń, które przyczyniają się do pewnych zmian dotyczących równouprawnienia czarnoskórych z południa USA. Uczestniczymy również w codziennym życiu samotnego ojca dwójki dzieci, którzy dzięki życiowemu doświadczeniu swojego ojca – adwokata, dojrzewają. Właśnie dzięki pytaniom i szukaniu odpowiedzi przez młodych Finchów lektura traktuje o kryzysie sumienia. Jest to wstrząsająca historia, która z czasem stała się symbolem. Główna refleksja dotyczy sprawiedliwości i zachowania ludzkie w obliczu tolerancji, która jak się okazuje, potrafi być bardzo rozciągliwa.
Myślę, że każdy z nas może odpowiedzieć sobie na pytanie, które w książce zadał Jam Finch – „jeśli istnieje tylko jeden rodzaj ludzi, to dlaczego nie możemy żyć ze sobą w pokoju? Skoro wszyscy są tacy podobni, czemu schodzą czasem z dobrej drogi i zaczynają gardzić sobą nawzajem?”.
Ciekawostką jest też, że książka Harper Lee była jej debiutem a zarazem jedyną książką, którą wydała. Uznana dziś za arcydzieło literatury światowej, otrzymała nagrodę Pulitzera w 1961.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ślicznie dziękuję za komentarz,
proszę, zostaw swoje imię lub nick, bym, wiedziała komu podziękować :)